Media Ładują Informacje ....

Doktor Strange w wieloświecie szaleństwa

Dawno, dawno temu, wiedziałeś, że sequel jest sequelem przez artystycznie zbędny numer przyklejony do końca tytułu. Iron Man 2 podążył za Iron Manem i Vol. 2 przyszedł po tom. 1 w Strażnicy Galaktyki trylogii Marvel już dawno porzucił taką logiczną liniowość. W związku z tym ich najnowszym nie jest Doctor Strange 2 ale Doctor Strange in the Multiverse of Madness . Osiem długich lat po tym, jak Stephen Strange w reżyserii Benedicta Cumberbatcha po raz pierwszy pojawił się na scenie, jest to odzwierciedlenie kinowego wszechświata, w którym każdy nowy wpis jest następcą ostatniego. Film jest z pewnością kontynuacją oryginalnego Doktora Strange ale nie bardziej niż najnowszego Spider-Mana: No Way Home i hitu Disney Plus TV WandaVision . Nieaktualne? Doszliśmy do progu, przez który możesz zacząć walczyć.

Podobnie jak w przypadku No Way Home , to „wieloświat” znajduje się tutaj na pierwszym miejscu i w centrum. Jest to koncepcja, że ​​nieskończone równoległe wszechświaty, które istnieją, przewyższają nasz własny, każdy nieco inny w formie i kierunku. Czy istnieje tu potencjał poza możliwością, by Marvel po prostu zaspokoił apetyty fanów kameami, dopiero się okaże. Jest tu ładna linijka na temat związku między wieloświatem a snami, ale niewiele więcej uzasadnia tak dominujące skupienie. Kiedy pojawiają się kamee, są o wiele bardziej rozpraszające niż widok trzech Spider-Men dzielących czas na ekranie. Nawet frustrujące.

Film wyreżyserował Sam Raimi i oznacza długo oczekiwany powrót do gatunku dla człowieka, który od piętnastu lat nie dotknął supersów. Wiele się zmieniło w tej dziedzinie od czasu raczej oczernionego zakończenia własnej trylogii Spider-Mana Raimiego. Pod wodzą Marvela rośnie wolność twórcza i widać, że Raimi jest zachwycony taką możliwością. Doktor Strange w Multiverse of Madness jest tak blisko, jak Marvel jeszcze nadszedł – i prawdopodobnie może nadejść – do całego horroru. Na dobre lub na złe są tu sekwencje, które mogą utrudnić oglądanie rodzicom towarzyszącym dzieciom w multipleksie. Jako 12a film na to pozwala. się własna praca Raimiego nad Martwym złem , z postaciami tutaj pokrojonymi na pół, wskrzeszonymi z grobu i rozerwanymi na wstążki.

Filmowo, wysiłki Raimiego, by wywołać dreszcze, robią wrażenie. A jednak w kontekście filmu, który wciąż jest nieco powściągliwy przez machinę Marvela, szerszy obraz nie może nie czuć się niespójny. Tyczenie pudełka i zadowolenie wentylatora rzadko wydawały się tak ograniczające w MCU. Nie pomaga w tym oczywiście szczupła fabuła i dość chaotyczny łuk narracyjny. Choć byłoby niestosowne rozdawanie – lub „zepsucie” – historii, uczciwie byłoby sprowadzić tę historię do podsumowania od A do B do C. Jest impreza myśliwska, myśliwy i seria niezwykle ekscytujących wydarzeń, mających na celu rozdzielenie tych dwóch osób aż do kulminacji filmu. To bardzo patetyczne.

Otwieramy się w gąszczu akcji, z równoległym Doktorem Strangem (Benedict Cumberbatch) w walce z jakimś demonem z innego uniwersum. Chroni młodego super America Chaveza (wygrywa, choć niewykorzystany, nowicjusz Xochitl Gomez), próbując zdobyć Księgę Vishanti, biblię białej magii czynienia dobra. MacGuffin. Ameryka ma moc przemierzania wieloświata i robi dokładnie to, gdy sprawy przybierają zły obrót. Nie minęło dużo czasu, zanim poznała naszego Strange’a w jego własnym wszechświecie. Elizabeth Olsen wkrótce dołącza do walki jako Wanda Maximoff, podczas gdy Benedict Wong i Rachel McAdams zostają zredukowani do nieco niewdzięcznych części. Kiedy wieloświatowe przeskakiwanie zaczyna się właściwie, powracają bardziej znajome twarze – mianowicie Karl Mordo z Chiwetel Ejiofor – i zaskakujące nowe. Po raz kolejny ujawnienie więcej byłoby niesprawiedliwością.

W porównaniu z emocjonalnym rezonansem osiągniętym w No Way Home , Doctor Strange w Multiverse of Madness nie może nie rozczarować. To zabawne, ale niepoważne i stara się utrzymać parasolowy ton lub poczucie jedności tematycznej. Są najważniejsze wydarzenia – w tym jedna naprawdę pomysłowa bitwa muzyczna – i jest gładka w konstrukcji. Oczywiście, że jest. Być może w jakiejś alternatywnej sferze wieloświata istnieje odmiana tego filmu, w której osiągnięto większą głębię i zaawansowanie narracyjne. Tylko trochę bardziej szalony. Będzie Doktor Strange 3 – jakkolwiek to nazywają – ale śnijmy, że przejściowe odcinki sagi Marvela mogą zrobić więcej, aby rozwinąć historię i postacie.

Media
redakcja@media.co.pl
Previous post REKINY NAD BAŁTYKIEM!
Next post Fantastyczne Zwierzęta: Sekrety Dumbledore’a

Dodaj komentarz